Barania Góra pomimo, że prowadzi na nią dróg szlaków, z czterech stron świata, to prawie żaden ze szlaków nie jest na tyle przyjazny, by próbować nim wjechać. Lecz gdy  się troszkę wykorzysta się leśne drogi, sprawa nabiera lepszego obrotu :).

Według mnie jedyny i optymalny wariant wjazdu na Baranią Górę prowadzi czarnym szlakiem z Kamesznicy (przy czym odcinek od Fajkówki lepiej pokonać stokówką, po której prowadzi szlak rowerowy). Oczywiście jeśli ktoś ma chęć i siły, by całość wjechać (a ja należę to osób, dla których wjazd też ma znaczenie 😉 ). Reasumując – jeśli kondycja pozwala, to pomimo obiektywnych trudności – czarnym szlakiem da się w całości wjechać.

A jak się już jest na Baraniej Górze, to możliwości dobrego zjazdu w zasadzie mamy dwie: czerwonym szlakiem w kierunku Magurki Wiślańskiej lub niebieskim do Wisły Czarne. Oba szlaki są wymagające, lecz ten drugi znacznie bardziej i niemal aż do dna doliny, przez całą jego długość, jest na nim sporo „zabawy” przy zjeździe. Z pewnością nie jest to szlak, na który może wybrać się każdy. O ile główne trudności na czerwonym szlaku zanikają po kilometrze, o tyle niebieski cały czas każe riderowi być maksymalnie skupionym na zjeździe. Mnogość kamienno-korzennych przeszkód jest doprawdy spora i są one bardzo urozmaicone. Nawet piesze pokonywanie ich miejscami bywa trudne 😉 .

Jako, że częściej z racji planowanych dłuższych tras, wybieram wariant czerwonego szlaku, tym razem padło na niebieski.  W tym roku jest nieco bardziej wymyty, miejscami stał się trudniejszy, a gdy dodać do tego wilgoć i płynącą wodę po szlaku – nie miałem dziś lekkiego zadania, by dostać się nim na dół 😉 .

Zjechawszy w dolinę, ponownie zacząłem zdobywać wysokość stokówką, która wiedzie po północnej stronie Głębczańskiego potoku. Dojechałem nią do kolejnej drogi, która doprowadzała do żółtego szlaku powyżej Cieńkowa Wyżniego. Dalej właśnie tym szlakiem dotarłem na Gawlasi.

Kolejny bardzo ciekawy podjazd, który miejscami z dala wydaje się trudniejszy niż jest w rzeczywistości. Oczywiście kondycja + balans  + full są bardzo wskazane 🙂 .

Z Gawlasiego, po krótkim zjeździe, czeka prawdziwa wisienka podjazdowa :). Czerwony szlak na Magurkę Wiślańską jest miejscami tak irracjonalny do wjazdu, że gdy uda się pokonać kolejne kamienne progi czy luźno ułożone głazy, od razu motywacja do dalszej jazdy wzrasta. A nawet, gdy coś pójdzie nie tak, warto zmierzyć się z kilkoma trudnościami. Dla mnie jest to jeden z kilku podjazdów, które są wyznacznikiem tego, co tam w nogach drzemie 🙂 . Uwielbiam go!

Magurkę Wiślańską od razu opuszczam zjeżdżając w kierunku Magurki Radziechowskiej i dalej jadę na Halę Radziechowską. Pamiętam jeszcze czasy, jak ten szlak był zarośnięty świerkami, gdzie szło się miejscami w mrocznym i ponurym lesie. Po latach miejsce to diametralnie zmieniło swe oblicze i oferuje doprawdy perfekcyjne widoki, urozmaicone kikutami połamanych drzew.

Z kolei Hala Radziechowska – jak już pewnie nie raz wspominałem – doskonałe miejsce na pełen relaks. Miejsce tak zjawiskowe, choć niepozorne, że ilekroć tam jestem – zawsze muszę się choć na chwilę zatrzymać i ponapawać się widokami. Dziś to nawet Oli pisałem, że chyba nie wrócę na noc do domu 😉 .

Dalej jadę na Glinne, gdzie wcześniej zaliczam krótki, acz treściwy zjazd. Z Glinnego zamiast standardowo czerwonym szlakiem, postanawiam pojechać dalej grzbietem na wschód, gdzie po zdobyciu Małego Glinnego, miejscami dość zniszczoną leśną drogą, z krótkim fragmentem tzw. beskidzkiej rąbanki, dojeżdżam do stokówki. Zjazd na pewno ciekawy, jeśli ktoś zawsze jeździ czerwonym szlakiem. Myślę, że dla wartości poznawczo-krajobrazowych – warto.

Podjeżdżam jeszcze pod czerwony szlak i nim już do końca jadę do Węgierskiej Górki, gdzie w Sole nieco opłukuję rower. O ile górna część tego szlaku jest wciąż bez zmian (na plus), o tyle dół zaczyna nabierać bardziej spokojnego charakteru (na minus). Raz, że pracownicy leśni znów wleźli na szlak, pozostawiając na nim trochę kolein, a dwa – budowa tzw. obejścia Węgierskiej Górki zrobiła swoje.

 

Garść statystyk:
Długość: 41 km
Przewyższenie: 1750 m
Trudność: 4/5

 


Postaw kawę BeskidTrail!Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *