Mieszkając w Żywcu nie można inaczej nazwać Beskidów Kysuckich jak te za miedzą. Szczególnie, że w przewodnikach często są opisywane trasy po nich, jako naturalne przedłużenie Beskidu Żywieckiego. W zasadzie można je porównać nieco do naszego rodzimego Beskidu, lecz po stronie słowackiej góry te są znacznie bardziej poprzecinane stokówkami i wysoko położonymi osiedlami. Natomiast ze względu na nieco niższe wysokości poszczególnych szczytów czy grzbietów, mogą zaoferować bardzo atrakcyjnie poprowadzone trasy rowerowe.
Jadąc w sobotę na trasę, jeszcze w głowie miałem plan wycieczki do Warszawy, z której wróciłem dzień wcześniej w okolicach północy. Korki w stolicy, korki na gierkówce – cóż, praca pilota nie zawsze jest usłana różami. Na szczęście Mirek wyprzedził moje rozmyślania nad wyborem trasy, co nie ukrywam było mi na rękę, bo głowa już mocno spragniona była odpoczynku.
Wraz z Piotrkiem, w trójkę, dojechaliśmy do Orawskiej Leśnej, skąd rozpoczęliśmy naszą dzisiejszą trasę. Początkowo stokówkami stopniowo nabieraliśmy wysokości, by po ok. 7 km dość ostro wzbić się na główny grzbiet ciągnący się od Przysłopca przez Parać po Okrąglicę. Przy okazji odkryliśmy fantastyczny singiel łączący stokówkę ze szlakiem. Ktoś za za czas tamtędy chadza, może nawet jeździ, ale naturalność tego traila wręcz zachwyca!
Grzbietowe polany, które są dość charakterystyczne dla tego pasma, dodają mu niebywałego uroku. Nam przejazd idzie sprawnie, i ani się oglądamy, a zdobywamy główny (i najwyższy tego dnia) wierzchołek – Parać. Nie obfituje on za bardzo w widoki, więc w zasadzie mijamy go bez zatrzymywania. Dopiero krótki postój robimy na Przełęczy Hola.
Dalszy fragment trasy wiedzie sympatyczną ścieżką, która dopiero pod Okrąglicą mocniej się wznosi. Tu w kilku miejscach trzeba nam nieco przenieść rower. Po drodze mijamy jedną z ładniejszych polan dzisiejszej trasy.
Przed nami teraz sporo zjazdu, który dostarcza sporo frajdy. A coraz częściej i bliżej widziane pasmo Małej Fatry, ciągnące się na południe od naszego przejazdu, nabiera niemal majestatycznego wyrazu.
Mając na liczniku niecałe 30 km, trzeba nam odbić z grzbietu i zjechać w kierunku Starej Bystrzycy. Trasa także i tu jest bardzo urozmaicona i widokowa, głównie dzięki drwalom (urozmaicona bo sporo naprawdę głębokich kolein do pokonania, a widokowa bo wycięte są olbrzymie połacie lasu).
W Starej Bystrzycy uzupełniamy płyny, podjadając korbacze oraz gaworzymy z lokalnym Słowakiem o medvedach i polowaniach (na nie).
Nie ma na co przedłużać posiadówki, ponieważ jeszcze musimy wrócić do punktu rozpoczęcia wycieczki. A dopiero mamy niespełna połowę. Kierujemy się więc ku wschodowi, objeżdżając zbiornik wody od południa niekończącą się drogą. W końcu udaje nam się dojechać do wysiedlonej na potrzeby zbiornika wsi Riecnica i rozpocząć ostatni, dłużący się podjazd.
Na początku drogą szutrową, a później już słabiej uczęszczaną drogą leśną, dojeżdżamy do Beskydu. Tu spotykamy zielony szlak biegnący w kierunku Orawskiej Leśnej. Zaliczamy jeszcze po drodze 3 niewielkie podjazdy, które niemalże z biegu robimy i w promieniach zachodzącego słońca, zjeżdżamy w dolinę. Od razu chłód wieczoru daje o sobie znać, a my nie posiadając zbytnio ciepłych ciuchów (w myśl fast & light 😉 ), po prostu dociskamy korby, by czym prędzej znaleźć się przy aucie.
Garść statystyk: | |
Długość: 67 km | |
Przewyższenie: 2160 m | |
Trudność: 3/5 |
Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail