- Sprawny rower. Szanuj czas swój i innych i przygotuj pojazd przed wyjazdem. Nie ma nic bardziej irytującego dla współtowarzyszy wycieczki niż Twoje smarowanie łańcucha, regulacja hamulców czy inne naprawy, gdy inni czują już zew singli :).
- Absolutnie niezbędny zestaw narzędzi. Zakładam, że wchodząc na tę stronę nie jesteś zawodowym szosowcem z wozem technicznym. Wbrew pozorom, nawet w naszych cywilizowanych górach wciąż znajdziesz zakątki, z których do drogi daleko, a i na innego rowerzystę próżno czekać. Zatem:
- klasyczna pompka – nawet, jeśli używasz naboi. Zawsze coś może się nie udać, a ponadto możesz pomóc innemu rowerzyście :),
- zestaw kluczy potrzebnych w Twoim rowerze – najczęściej wystarczą imbusy, często połączone ze skuwaczem do łańcucha,
- gdy już przy tym temacie jesteśmy, wart zabrać spinkę do łańcucha, kilka zapasowych ogniw i pojedyncze piny do skuwania,
- minimum 1 dętkę, sprawdzoną wcześniej w domu,
- łatki – polecam samoprzylepne ParkTool,
- min. 2 łyżki do opon – jako „słaba płeć” z delikatnymi paluszkami zawsze je zabieram.
- Kask. oczywiście dobrze dopasowany do głowy i kolorystycznie do reszty wyposażenia ;). Warto raz na jakiś czas dokładniej go obejrzeć, czy np. w trakcie transportu nie uległ uszkodzeniu.
- Okulary. Choćby podstawowy model za 20 zł z Decathlona zabezpieczy oczy przez gałęziami, owadami i kamykami.
- Plecak lub „nerka”, w zależności od zasobności portfela i długości planowanej trasy. Na krótkie wycieczki mtb/szosa i podczas upału wybieramy nerkę (wożenie sprzętu w kieszonkach koszuli IMHO jest mało komfortowe), do której wrzucimy portfel, telefon, jakiegoś batona a nawet czołówkę i kamizelkę przeciwwiatrową, jeśli wycieczki miałaby się przedłużyć do wieczora.
Na trasy całodzienne, zwłaszcza w chłodniejsze dni, warto zabrać plecak (5-15l) do którego zmieścimy również nogawki/rękawki, długi rękawiczki, zapasowego buffa, ewentualnie pelerynkę przeciwdeszczową. - Papierowa mapa. Najlepiej jak najnowsze wydanie, z zaznaczonymi drogami leśnymi zwłaszcza, gdy jesteś w nowym terenie. Sprzęt elektroniczny nie jest niezawodny, a moja mapa okolic Krakowa, oklejona taśmą bezbarwną przejechała setki kilometrów jazdy w każdych warunkach i przeżyła przynajmniej trzy telefony :).
- Apteczka, albo chociaż sama folia NRC. Ten niepozorny kawałek folii zabieram na każdą wycieczkę MTB. Nie zaszkodzi bandaż, jałowy kompres, kilka plastrów opatrunkowych.
- Taśma typu McGyver albo zwykła izolacyjna, nawinięta na pompkę lub sztycę a do tego kilka zipów do szybkich napraw.
- Wspomniana już czołówka, np. taka i ewentualnie małe czerwone światełko („żabka”) – czasem jest zintegrowana z plecakiem. Jeśli przewidujemy, że wycieczka może się przedłużyć, zadbajmy o dobrą opinię o rowerzystach wśród kierowców.
- Zwłaszcza powyżej regla dolnego przydadzą się chusteczki lub papier toaletowy. Co prawda nie mam doświadczeń z używaniem świerkowych gałązek, ale intuicja podpowiada mi, że to raczej mało komfortowe rozwiązanie ;).
Jeśli akurat nie wybieramy się na World Naked Bike Ride, to poza standardową koszulką, spodenkami warto rozważyć:
- kurtkę wiatrówkę. Osobiście polecam, choć to rzadko spotykane rozwiązanie, kurtkę z odpinanymi rękawami,
- jasną, cienką koszukę z długimi rękawami – na upalne, słoneczne dni, zwłaszcza w górach. Chroni przed poparzeniem lepiej niż jakikolwiek krem.
- kurtkę przeciwdeszczową – „na wszelki” wystarczy zwykła foliowa pelerynka wielkości 2 pudełek od zapałek.
Last, but not least – sporą dawkę zdrowego rozsądku.