Długo przyszło czekać, aż w Tatrach pojawi się dobre okno pogodowe, połączone z przyzwoitymi warunkami śniegowymi (wliczając w to oczywiście zagrożenie lawinowe). Ale w końcu nastał TEN dzień!
Nie sposób było go nie wykorzystać, i po krótkiej burzy mózgów, zdecydowaliśmy się pojechać w słowackie Tatry Zachodnie. W głowach kłębiło się kilka pomysłów, lecz finalnie postanowiliśmy wykorzystać zastane warunki. Co prawda każdy z nas (ja , Bolek i Piotrek), miał nieco inną wizję trasy, ale ostateczna wersja była idealnym wyborem :).
Trasa naszej wycieczki skiturowej wyglądała następująco:
Zverówka – Spalena dolina – Baníkovskie sedlo – Baníkov – zjazd H wg Miro Peto – Velke Zavraty (dolina Żarska) – Smutne sedlo – Smutna dolina – Zverówka.
Warunki na poszczególnych etapach były bardzo zróżnicowane, ponieważ w zasadzie doświadczyliśmy każdego rodzaju śniegu. Ale po kolei.
W Zverówce na parkingu przywitało nas kilka cm świeżego opadu. Wraz z nabieraniem wysokości, już przy wodospadzie Rohackim było ok 10-15 cm nowego opadu. I to śniegu w najlepszej, puszystej formie – raj dla narciarza :). Oczywiście opad spadł na twardy podkład i pod naciskiem na trawersach lubiło spod nart coś wyjechać, albo raczej obsunąć się.
Wyżej wbrew pozorom nie było wiele więcej śniegu, ale to i dobrze, bo zagrożenie lawinowe byłoby większe. Generalnie północne stoki i miejsca zacienione, gdzie słońce nie docierało lub tylko w minimalnym stopniu, oferowały najlepsze warunki. Uprzedzając fakty – zjazd ze Smutnego sedla był wyborny. Wiele razy zjeżdżałem z tej przełęczy na północ, ale dziś warunki przerosły wszystko! Niżej w dolinie było także przednio – zdecydowaliśmy się nawet podejść jeszcze kilkaset metrów, by ponownie zjechać jej fragmentem.
Zjazd z Baníkova, choć już w znacznie twardszym śniegu, miejscami nieco odpuszczonym także był ciekawą przygodą. Wszystko ładnie się trzymało, jedynie spod nart wylatywały mniejsze czy większe pióropusze śniegu :). Wariant H (wg Miro Peto), gdzie 45 stopni nachylenia jest zdecydowanie realne – trzyma długo i równo :).
Na Velkich Zavratach śnieg był najbardziej zróżnicowany – niemal co kilkanaście metrów trafiało się na co innego, od szczątków puchu, przez zmięki po szreń i twarde gipsy.
Smutna Przełęcz była miłym urozmaiceniem na koniec – bez większych trudności, za to z maksymalną ilością przyjemności :).
Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail
https://www.youtube.com/watch?v=5CV5glEIYjs
Fajny filmik 🙂
Warunki mieli podobne jak my, tylko nawisu nie było 😉