Małą Fatrę – część luczańską (Veľká lúka) wielokrotnie odwiedzałem podczas pieszych wędrówek z namiotem (dzięki czemu miałem okazję do nietuzinkowych biwaków w cudownych sceneriach). Strome zbocza, wąskie szlaki, częstokroć w złym stanie, na długi czas odwodziły mnie od rowerowego wyjazdu w to słowackie pasmo górskie (choć grzbietowy szlak, ogólnie prezentował się bardzo dobrze).

Od kilku lat, przeglądając wybrane relacje z rowerowych wyjazdów, coraz bardziej nabierałem chęci, by jednak przemóc się, i po prostu pojeździć sobie w Małej Fatrze. Dodatkowo, gdy wciąż z tyłu głowy masz informację, że są tam jakieś tajemniczo brzmiące nazwy traili, to nie mogło to tak dłużej trwać 🙂 .

Do wspólnej eksploracji rowerowej Małej Fatry wybrałem  najlepszych towarzyszy – Piotrka i Jacka – zjazdowo nie do pobicia (dobrze, że chociaż na podjazdach nadrabiałem 😉 ). Tu może od razu napiszę, że za brak zdjęć zjazdowych należy obarczyć w/w dwójkę (jak już ruszą w dół, to nijak nie ma terenu, po którym sprawnie i szybko nie zjadą) lub mnie, za spokojniejsze, acz skuteczne pokonywanie terenu. Odpowiedź wybierz sam 🙂 .

Zdecydowanie możliwości tego pasma jeszcze przed wyjazdem warto sprawdzić na TrailForksie, tras i sposobów ich połączenia jest mnóstwo. Oczywiście o różnym stopniu trudności i zajeb….ści :). Nasz wybór padł na kilka klasyków + mimochodem trafione single, które siłą rzeczy same prosiły się, by nimi pojechać (tak ułożyła się nasza trasa, która w zasadzie dopiero finalny przebieg/plan uzyskała w drugiej części dnia 😉 ).

Jako że byliśmy mocno spragnieni dobrego mtb, postanowiliśmy w pełni zaufać opiniom i wyznaczonym trasom, dzięki czemu komfort jazdy znacznie wzrósł. Jak się teraz przyglądam finalnemu przejazdowi, to niemal każdy jej odcinek wiódł po nazwanej trasie. Pozwolę więc do opisu posłużyć się tymi właśnie nazwami, które znajdują się na TrailForksie.

Wycieczkę rozpoczynamy w Strečnie -małej wiosce, znanej głównie z wybitnych ruin zamku, położonych malowniczo nad rzeką Wag. Jest to idealne miejsce na rozpoczęcie przygody z Małą Fatrą luczańską. Pierwszą wysokość zdobywamy szutrową podjazdówką Rakytie.

Następnie „kultowym” singlem – Taipan – zamiast jak normalni biali ludzie jechać nim w dół, podjeżdżamy nim pod Minčol. No cóż – zapaliła się kontrolka, czy aby kierunki dobre wybieramy, lecz póki co trwamy w naszych postanowieniach. Poza tym ten singiel także nadaje się na podjazd, gdzyż doskonale ćwiczy się pokonywanie nie całkiem trudnych sekcji kamienno-korzennych, balans ciałem oraz krótkie, interwałowe podjazdy. Poza tym w sporej części to też dobry flow. Warto!

Na Minčol wjeżdżamy żółtym szlakiem (tu ponownie kontrolka dała o sobie znać, bo ów szlak perfekcyjny byłby na zjazd… a my go podjeżdżamy!) Za to na obronę tego odcinka jest właśnie dobry kąt, gdzie przy nieco większej sile nogi i umiejętnościach – da się go wjechać. Satysfakcja gwarantowana. Serio, serio.

Z Minčola zjeżdżamy dość wymagającym zjazdem/podjazdem Na Minčol i w ciągłości Dlhá LúkaKrížava i Veľká Lúka, czyli po prostu czerwonym szlakiem, jedziemy na Veľká Lúka – najwyższy szczyt pasma – 1475 m. n.p.m. Tam robimy krótki rest, by coś zjeść i obmyślić dalszy plan jazdy, ponieważ temperatura i słoneczny dzień skutecznie wybiły nam z głowy ponowne wbijanie się na grzbiet po kolejnym zjeździe. Finalnie okazało się to wybornym rozwiązaniem :).

Pierwszy, bardzo syty zjazd, robimy niebieskim szlakiem prowadzącym do Kuneradu, trailem Zmija. Oj, górne lawirowanie pośród krzaków borówek, środkowe skalne ścianki i wplątane w to szybkie przeloty – całość robi świetne wrażenie. Już wiemy, że wybór tras będzie dobry!

Po zjeździe czekało nas mocne/strome podejście ścieżką Malý Žiar vrch, która niestety prawie już zarosła, choć wciąż jest zauważalna w terenie. Po dojściu na niewielką przełączkę, odpoczywamy nieco i zaliczamy mega flow-trail Motúzková. Co tu dużo pisać – sama radość – niemal poziomy przejazd, z niewielkim dokręcaniem, singlowa ścieżka – żyć, nie umierać!

Trafiamy później na podjazdowy szuter Turská, którym wwozimy się pod końcówkę/początek Taipana, skąd planujemy zjazd niebieskim szlakiem, czyli trailem Modra. Zaraz za nim łapiemy niepozornie wyglądający/brzmiący singiel Konská Riť. Trail obdarzony sporą dawką ekspozycji, gdzie raczej nie ma miejsca na błąd, a drzewa wcale nie wyglądają na takie, na których można się zatrzymać zaraz po stracie równowagi. Mimo to – polecamy  – sporo dobrej jazdy po świetnej ścieżce!

Ponownie szutrem, tym razem o nazwie Visnovska, dojeżdżamy do jednej z kulowych tras w okolicy – Anakondy. Nie wiem co o niej napisać, bo żadne słowa chyba nie oddadzą fantastycznego flow, jaki osiąga się jadąc tym singlem. Wprost nie do uwierzenia – obowiązkowy punkt na mapie!

Po zjechaniu do wylotu doliny, chcąc maksymalnie wykorzystać dzień, podjeżdżamy ponownie na Sedlo Javorina. Korzystamy ze ścieżek Pod Hoblikom i Bočák, a następnie Šprintpolomem docieramy na przełęcz.

Pokonawszy ostatni podjazd mamy przed sobą dwa dość poważne zjazdy, które choć oznaczone są jako trasy rowerowe na zwykłych mapach turystycznych, to zdecydowanie nie są to proste zjazdy. Na niespełna czterech kilometrach pokonuje się około 800 metrów różnicy wzniesień, wliczając w to kilka mocnych ścianek i szybkich, w miarę równych przelotów. Tak – na końcówce zaliczamy kolejne dwa klasyki w okolicy: Polom oraz Plešiny (po drodze łącząc je Polom access road). Obie trasy zjazdowe klasy Black Diamond wg TrailForks mówią chyba wszystko ;). Idealnie mocny akcent na koniec całodniowej „wycieczki” rowerowej :).

Przez jeden dzień udało nam się przejechać całkiem sporo dobrych i wybornych ścieżek, które oferują solidną dawkę pozytywnych emocji. Oczywiście – odpowiednie umiejętności i sprzęt – wskazane, by nie zrobić sobie krzywdy i mieć przyjemność z jazdy.

Pokonanie kilku ścieżek na pewno jest możliwe w obu kierunkach, dzięki czemu i my wiemy, że na pewno się na nich jeszcze pojawimy (i to nie jeden raz), zmieniając kierunek ich przejazdu. Poza tym wciąż czeka na nas kilkanaście tras, którym warto się przyjrzeć (tu oczywiście polecam portal TrailForks).

 

Garść statystyk:
Długość: 51 km
Przewyższenie: 2400 m
Trudność: 4/5

Postaw kawę BeskidTrail!Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail

One thought on “Mała Fatra – kraina singlami usiana

  1. Mała Fatra Lucianska to dla rowerów MTB creme de la creme dość wysokie pasmo nie będące Parkiem narodowym daje mnóstwo możliwości. Koniecznie muszę się przejechać głównym grzbietem , kiedyś pieszo robiło się to z noclegiem a na rowerze możliwe w jeden dzień. Jak zawsze zdjęcia klasa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *