Wiosenne wycieczki skiturowe są jedną z najlepszych okazji, by czerpać z tej aktywności to, co najlepsze: dobrą pogodę, świetne warunki śniegowe oraz przygodę w górach. Bez wątpienia te trzy rzeczy potrafią dostarczyć najlepsze emocje, więc solidny zastrzyk endorfin mamy gwarantowany.
Doskonałym miejscem na dni pełne słońca i dobrych śniegów jest Dolina Żarska w słowackich Tatrach Zachodnich. Oferuje ogrom możliwości realizacji wielu wycieczek skiturowych o różnym stopniu trudności. Śmiało można pokusić się o nietrudną trasę na Żarską Przełęcz (słow. Žiarske sedlo 1916 m n.p.m.) czy Smutną Przełęcz (słow. Smutné sedlo 1916 m n.p.m.) lub nieco wyżej – Hrubą Kopę (słow. Hrubá kopa 2168 m n.p.m.). Wymienione cele są w zasięgu kilkugodzinnej wycieczki, którą można rozpocząć u wylotu doliny lub w schronisku Žiarska chata, położonej już 5 kilometrów w głębi doliny. Kwestie logistyczne pozostawiam każdemu do wyboru ;).
Podczas opisywanej wycieczki, za cel obraliśmy sobie Rohacz Płaczliwy (słow. Plačlivé, Plačlivô, Plačlivý Roháč 2126 m n.p.m.) i Hrubą Kopę. Trasa dość długa i wymagająca dobrej kondycji, ponieważ liczy blisko 26 kilometrów oraz ok. dwa tysiące metrów podejścia. Dzięki zgranej ekipie i odpowiednim warunkom pogodowo-śniegowym, udało się w 100% zrealizować plan. Co prawda ranek przywitał nas lekkim prószeniem śniegu oraz zachmurzeniem, lecz już po dotarciu do schroniska, zgodnie z prognozami pogody, z każdą chwilą robiło się coraz słoneczniej.
Pierwszym celem, z racji wczesnej operacji słońca, był Rohacz Płaczliwy. Idąc mniej więcej wzdłuż pieszego szlaku, weszliśmy na Żarską Przełęcz, by następnie wygodnym grzbietem, zakosami, wejść na szczyt. Miejsce jest niebywale panoramiczne, a jak widać na zdjęciach poniżej, pogoda i widoki trafiły nam się obłędne :).
Z wierzchołka zjechaliśmy południowo-zachodnim zboczem, tym stromszym, ponieważ warunki mieliśmy niemal idealne. Lecz gdy ktoś nie czuje się pewnie lub warunki śniegowo-lawinowe nie są zbyt bezpieczne, lepiej zjechać drogą podejścia na przełęcz, i dalej w dół doliny.
Po zjechaniu w dolinę, po cudownie odpuszczonym śniegu, ponownie założyliśmy foki, i po niespełna dwóch godzinach, zdobyliśmy kolejny cel – Hrubą Kopę. Warunki wciąż były dobre, więc zdecydowaliśmy się na zjazd południowo-zachodnim zboczem. Śnieg już nieco twardniał, lecz wciąż dość dobrze prowadziło się narty.
Oba zjazdy tego dnia były wspaniałym przeżyciem, i dostarczyły nam sporo przyjemności. Ponadto wiosenne tury cieszą oko nie tylko na graniach, ale i w dolinach, gdzie w miejscach bez śniegu można znaleźć mniejsze lub większe połacie krokusów. A jeśli mamy nieco więcej szczęścia, spotkanie z kozicą także może uatrakcyjnić nam dzień.
Gdy ponownie stawiliśmy się w schronisku, każdy z nas już marzył o dobrym napoju, a za taki uważamy Kofolę :). Idealnie ugasiła pragnienie i tym przyjemniej udaliśmy się na parking u wylotu doliny, gdzie rano rozpoczynaliśmy wycieczkę.
Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail