Grzbietowe szlaki w Beskidzie Małym w sporej części nie są bardzo wymagającymi ścieżkami, jeśli chcemy je pokonać na rowerze górskim. Owszem, jest kilka, a może i nawet kilkanaście bardziej wymagających odcinków, natomiast w ogólnym przebiegu, można je polecić na spokojną jazdę górską.

Dzisiejsza trasa ma kilka trudniejszych akcentów – zarówno w górę, jak i w dół. O ile w górę wystarczy mocniejsza noga, o tyle w dół przyda się także technika zjazdowa.

Już pierwszy podjazd zaczynający się w Łękawicy, po początkowym asfaltowym fragmencie, gdy wjedziemy w las, ma sporo fragmentów 20%. Dopiero w okolicy Przykrzycy łagodnieje, by na grzbiecie, za znakami zielonego szlaku, dość przyjemnie to opadać, to się wznosić. Po drodze jest kilka mocniejszych hopek w górę/dół, niemniej część można niemal z rozpędu „zrobić”, a nad pozostałymi warto mocniej się skupić, i siłą woli/mięśni postarać się wjechać. A w dół przy odrobinie techniki, też się da wszystko zjechać.

Za przysiółkiem Gibasy, gdzie dołącza niebieski szlak z Koconia, bardzo lubię ten fragment, który wjeżdża na przełęcz pod Madohorą. Na początku nieco stromiej, nieco luźniej pod kołem, ale warto się spiąć i pokonać w siodle te trudności (da się 🙂 ). Później już łagodniej, nieco płynniej, by ostatnie kilkadziesiąt metrów znów pokonać po bardziej wymagającym podłożu. Wg mnie to świetny odcinek treningowy do ćwiczeń podjazdów po zróżnicowanej, ale jeszcze obiektywnie dającej się wjechać ścieżce.

Od Madohory aż do Przełęczy Przysłop Cisowy jadę czerwonym szlakiem. Po krótkim, technicznym podjeździe na Łamaną Skałę jest nieco trudniejszy zjazd w zasadzie aż do górnej stacji wyciągu narciarskiego Czarny Groń. Dalszy fragment szlaku jest zdecydowanie łatwiejszy i nie wymaga jakichś szczególnych umiejętności.

Po wjechaniu na Potrójną, robię krótki postój w chatce u Rafała i Ani. Bardzo lubię tu zaglądać, i w zasadzie zawsze gdy jestem rowerem lub pieszo w okolicy, wstępuję na kawę lub pyszną drożdżówkę.

Kolejny odcinek prowadzący do Przełęczy Kocierskiej jest ogólnie szybki i łatwy. Jedynie kałuże i rowy odwodniające nieco uprzykrzają przejazd.  Za przełęczą nieco bardziej mokro, ale tu tak jest niemal zawsze. 

Po dotarciu na Przełęcz Szeroką, opuszczam chwilowo czerwony szlak, by móc w siodle wjechać całość na Kocierz. Skręcam w lewo, na południe, gdzie prowadzi dość wyrazista leśna droga. Pierwsze kilkanaście metrów jest płaskie, a później sukcesywnie droga pnie się coraz to wyżej, okrążając od południa czerwony szlak (finalnie łączy się z nim kilkaset metrów przed szczytem Kocierzy). Polecam ten wariant, jeśli zależy nam na jeździe, a nie pchaniu roweru (na tym odcinku czerwony szlak jest bardzo trudny, jeśli ktoś chciałby nim podjechać, a i to może być dla większości rowerzystów niewykonalne. No chyba, że na jebajku 😉 ).

Na Kocierzy robię krótki postój i zjeżdżam w kierunku  Przełęczy Przysłop Cisowy. Odbijam tu na niebieski szlak, który bez większych trudności, ale z dwoma bardziej wymagającymi krótkimi podjazdami, doprowadza mnie na Jaworzynę (861 m n.p.m.). Zakładam wiatrówkę, ponieważ przede mną już niemal tylko zjazd. Początkowo niebieskim szlakiem, który ma kilka bardzo nieprzyjemnych fragmentów z różnej wielkości luźnymi kamieniami, jadę w kierunku Oczkowa. Później zmieniam kolor szlaku na zielonym (został on przemalowany z żółtego). W górnej części ten szlak też ma jeden bardzo trudny odcinek, szczególnie gdy liście zasłonią co poniektóre kamienie. Mimo tych trudności – całość da się zjechać – trzeba tylko trochę bardziej umieć w dół ;).

Na pewno nagrodą za wcześniejsze trudności na szlaku, będzie końcowy zjazd, który ogólnie jest szybki, względnie bezpieczny, a podłoże wyjątkowo sprzyja, by czerpać przyjemność z jazdy.

Ostatnie 4 kilometry do miejsca skąd rozpocząłem trasę, pokonuję już główną drogą. Przede mną jeszcze 2 podjazdy, jeden mniejszy, drugi większy – w sam raz, by dobić kilkadziesiąt metrów w górę ;).

Powyższą trasę, z mniejszymi bądź większymi zmianami, już wielokrotnie przejeżdżałem w obu kierunkach. Generalnie poruszanie się po grzbiecie niemal w całości jest dobre na MTB. Natomiast samo dostanie się na górę, by nie powtarzać standardowych podjazdów asfaltem, można modyfikować korzystając z sieci leśnych dróg, które także wyprowadzają z dolin na grzbiety.

 

Garść statystyk:
Długość: 37 km
Przewyższenie: 1500 m
Trudność: 3/5

 


Postaw kawę BeskidTrail!Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *