Tego popołudnia nie miałem za wiele czasu na jazdę, więc nie chciałem szukać za bardzo nowych tras, lecz wolałem polegać na sprawdzonych przejazdach. Wyjątkiem tego dnia był przejazd pierwszy raz (sic!) szlakiem harcerskim z Błatniej do Jaworza i podjazd szlakiem szklanym na Błatnią.
Jeśli wybieram się w okolice Klimczoka, to zazwyczaj wycieczkę rozpoczynam w Bystrej, niemal tuż pod Kozią Górką. Nie inaczej było tym razem. Początkowo drogą szutrową, a później niebieskim szlakiem (+ wariant pod wyprowadzający na Magurę), dojeżdżam do schroniska pod Klimczokiem. Jak już tam jestem, to zawsze wjeżdżam na Magurę – raptem kilka metrów niższa od Klimczoka, a oferuje wg mnie znacznie bardziej imponujące panoramy, szczególnie na Kotlinę Żywiecką i jej otoczenie.
Na Klimczok wjeżdżam szlakiem od strony Szyndzielni – ponieważ da się nim wjechać, w przeciwieństwie to tego wiodącego wprost ze schroniska na wierzchołek ;). Dalej już prosto, na Błatnią z kilkoma podjazdami, udaje się bardzo przyjemnie przejechać ten odcinek. Za schroniskiem, po 500 m skręcam na nowy dla mnie rowerowo – szlak harcerski schodzący do Jaworza. Prawie na całej długości jest to świetny singiel, miejscami mniej lub bardziej wymagający. Na pewno jest to konieczny do przejechania szlak – zdecydowanie warto!
Z doliny na Błatnią wjeżdżam szlakiem szklanym. Nowy projekt włodarzy Jaworza, mający na celu popularyzowanie turystyki w okolicy. Szlak w większości prowadzi po leśnej drodze, z miejscami mocno wystromionymi fragmentami.
Po godzinie od zdobycia Błatniej, ponownie na nią wjeżdżam. Robię w końcu krótki odpoczynek, napawając się szeroką panoramą grzbietu Beskidu Śląskiego od Skrzycznego, przez Baranią Górę, Kubalonkę, Stożek po Czantorię.
Nie za długi odpoczynek zawsze jest dobry by zyskać nieco świeżości. Czeka mnie powrót na Klimczok, który jakoś wyjątkowo wjeżdża mi się średnio dobrze. Niby szlak znam, nie jest nadto wymagający, ale nie czuje się jakoś specjalnie dobrze na nim.
W pół godziny od Błatniej ponownie jestem na Klimczoku. Z wierzchołka jadę od razu na Szyndzielnię, gdzie uzupełniam płyny (nie nie, nie piwem – coca-cola na miejscu + sok do bidonu).
Dalej zjeżdżam żółtym szlakiem na Przełęcz Kołowrót i dalej cisnę na Kozią Górkę, gdzie w planie mam zjazd na bielskie Błonia popularnym Twisterem. Ostatnimi czasy zawsze ktoś mi towarzyszył na tym zjeździe, a dziś miałem okazję sam nieco docisnąć. Szału na Stravie nie było, ale frajda z szybkiego zjazdu owszem. Twister coraz bardziej mi się podoba :).
Przed ponownym wjazdem na Kozią Górkę, zjeżdżam jeszcze Stefankę i podjazdem Daglezjowym zdobywam kolejne przewyższenia. Nogi już czują trudy wycieczki, ale myśl o dobrej kolacji w domu mobilizuje do szybszego kręcenia korbami. Na koniec robię jeszcze górny odcinek Twistera i czerwonym szlakiem zjeżdżam do Bystrej.
Zasadniczo zaplanowałem sobie krótką i niewymagającą wycieczkę, a wyszło jak wyszło – było sporo dobrej jazdy – w górę i w dół. Świetnie spędzone popołudnie!
Garść statystyk: | |
Długość: 51 km | |
Przewyższenie: 2120 m | |
Trudność: 3/5 |
Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail