Śnieżna zima wciąż nie chce zawitać w Beskidy, a narty skiturowe już rwą się do spacerów na świeżym powietrzu. Dobrze, że chociaż kilka mroźniejszych dni pozwoliło na sztuczne naśnieżanie tras, więc jest dla spragnionych turów jakaś nadzieja ;). Ja jeszcze powstrzymuję się od tego typu „wędrówek” (choć czasem na szybko lubię gdzieś na stok wyskoczyć), ponieważ beskidzkie szlaki wciąż mnie cieszą, gdy przemierzam je pieszo. Stąd też w środku tygodnia, korzystając z – co tu nie mówić – wybitnie pięknego, choć mroźnego, dnia, wybrałem się na jedną z moich ulubionych gór.
Na Romance w tym roku byłem już dobrych kilka razy, począwszy od styczniowych skiturów, poprzez letnie wędrówki jak i przejazdy rowerem. Pomimo braku widoków z jej wierzchołka, w zasadzie wszystkie szlaki dojściowe wynagradzają te niedogodności. Jako nieliczna góra w Beskidach, zachowała wciąż wiele wyjątkowych ścieżek, którymi można na nią wejść. Dzięki temu podejście czy zejście dowolną z nich jest bardzo atrakcyjne krajoznawczo.
Romankę zdobyłem więc, robiąc dość klasyczną pętlę, rozpoczynając i kończąc ją w Żabnicy-Skałka. Kierowanie się zgodnie z ruchem wskazówek zegara (Słowianka – Romanka – Przełęcz Pawlusia – Rysianka – Lipowska – Hala Redykalna – Hala Boracza) wydaje się najbardziej optymalne, zarówno pod względem widokowym jak i trudności w wejściu/zejściu.
Garść statystyk: | |
Długość: 20,5 km | |
Przewyższenie: 960 m | |
Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail