Ostatnie dwa tygodnie listopada były pod względem warunków rowerowych w górach nadzwyczaj przyjazne. Oczywiście i piesi turyści nie mieli powodów do narzekań, lecz o ile chodzić po górach można raczej cały rok, to przyjemna jazda zamyka się mniej więcej w granicach wczesna wiosna-późna jesień (no chyba, że ktoś lubi i chce marznąć 😉 ).
By dać nieco odpocząć już i tak mocno wyeksploatowanemu Trance-owi czy Soil-owi, wybraliśmy się z Olą na pieszą wycieczkę na Babią Górę. Pierwszy dzień grudnia jakoś idealnie nam się wkomponował w zimowy klimat rozpoczynającego się miesiąca :). Idealnie udało nam się trafić w przyjazne, jak na Królową Beskidów, warunki. Chmury trochę uatrakcyjniły całą wycieczkę, a wiatr na grani motywował do szybszego kroku ;).
W ten niedzielny dzień zrobiliśmy przyjemną, acz trochę wymagającą pętlę ze Slanej Vody (Słowacja), skąd żółtym szlakiem weszliśmy na szczyt Babiej Góry. Po krótkim postoju/odpoczynku, przez Przełęcz Brona doszliśmy na Małą Babią Górę. Stąd już prosto w dół, czerwonym szlakiem wróciliśmy do początku naszej wycieczki – Slanej Vody.
Przy okazji mieliśmy, w zasadzie Ola miała, okazję, wypróbować najnowszą technikę mocowania podeszwy. Ta, nie wiedzieć jak, odkleiła się niemal zaraz na początku wycieczki. Udało się całość mniej więcej połączyć (zdjęcie) i tym samym całość trasy ów patent (później nieco zmodyfikowany) wytrzymał ;).
Garść statystyk: | |
Długość: 20 km | |
Przewyższenie: 1100 m | |
Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail
Heh też byłem w tym dniu na Babiej ale wyjątkowo od Polskiej strony i rano było całkiem czysto , i fajnie było poczuć tą namiastkę zimy ale na pierwsze szusy z Babiej trzeba będzie jeszcze poczekać , sezon rowerowy coraz dłuższy