Zimowy przestój mtb w końcu trzeba było w końcu przerwać, szczególnie że niższe partie gór idealnie nadają się już na rowerowe wypady. Lecz by lekkomyślnie nie wjechać w teren bez uprzedniego sprawdzenia, co pozostało w nogach po sezonie zimowym – na wszelki wypadek wcześniej zrobiłem kilka szosowych rundek po swojej okolicy. Wiadomo – pierwsze kilometry nieco słabsze, ale kolejne – już bardziej satysfakcjonujące (wszak w zimie narty i skitury były ciągle w ruchu 🙂 ), więc o pełnym zastoju nie było mowy.
Sezon postanowiłem rozpocząć objeżdżając najbliższe mi góry czyli Czeretniki (zwane też Pasmem Pewelsko-Ślemieńskim) oraz fragmenty Beskidu Żywieckiego, które zahaczają o Kotlinę Żywiecką.
Z Żywca przez Łyskę, dalej grzbietem na Przełęcz Rychwałdzką i niezły podjazd na Ostry. Później już szeroki flow aż do Przełęczy Ślemieńskiej, skąd wymagający podjazd na Czeretniki (częściowo asfaltem – choć można i terenem – jak kto lubi 😉 – ja w sumie lubię teren, lecz tym razem chciałem sobie przypomnieć teoretycznie łatwiejszy wariant).
Dojeżdżając na grzbiet, zachciało mi się jeszcze podjechać na Gachowiznę – ot, tak dla przyjemności ;). Przy okazji na jednej z polan zjadłem jakąś przekąskę.
Całość Czeretników przejechałem żółtym szlakiem, który jest bardzo przyjazny rowerowo (oczywiście jeśli jest sucho, tak jak tej wiosny). Dawno nie miałem okazji jechać całości, bo zawsze coś gdzieś mnie pchało, by poznać nową ścieżkę. Tym razem sumiennie, aż do doliny Koszarawy, przejechałem całość.
Będąc w Pewli Małej, dysponując jeszcze zapasem sił i czasu, postanowiłem trochę poeksplorować i doliną Roztoki ponownie wbiłem się na grzbiet nad Przyłękowem (nie polecam naśladować 😉 – lepiej wjechać żółtym szlakiem ze Świnnej). Łapiąc na nim żółty szlak, dojechałem na Jastrzębicę (skąd pierwszy raz miałem okazję zobaczyć Tatry!). Później już zjazd do niebieskiego szlaku w kierunku Trzebini, skąd lokalnymi dróżkami okalającymi Grojec, zjechałem do Żywca.
Cała trasa przejazdu ogólnie nie jest zbyt trudna, szczególnie technicznie, niemniej jest sporo miejsc, zwłaszcza podjazdów, gdzie można „się wykazać” :). Polecam ją także, dzieląc ją na pół i osobno robić poszczególną jej część – można więcej czasu spędzić na podziwianie widoków i odpoczynki :).
Garść statystyk: | |
Długość: 52 km | |
Przewyższenie: 1650 m | |
Trudność: 3/5 | |
Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail