Pisałem już chyba nieraz, że śródtygodniowe wypady na rower są bardzo wyjątkowe, i to z wielu względów. W większości pustki na szlakach – człowiek jest sam na sam z górami i ich pięknem oraz majestatem. I nawet nasze rodzime Beskidy potrafią zaoferować wspaniałe chwile. Dodając do tego późne popołudnie, czy wręcz wieczorową porę, będąc już na grzbiecie otrzymujemy niebagatelny spektakl chylącego się ku zachodowi słońca. I właśnie dla tych chwil, tych przeżyć – warto nieraz jeszcze po pracy zmobilizować się i wsiąść na rower. Poniesiony trud zdecydowanie będzie po stokroć wynagrodzony!
Dziś standardem, czyli szutrówką z Ostrego wyjechałem na Skrzyczne. Udało się nawet fajny czas wykręcić – jakoś noga podawała ;). Na szczycie chwilę odpocząłem, a dowiedziawszy się że nie muszę od razu zjeżdżać w dolinę (Ola chciała skończyć bieganie tego dnia właśnie w Ostrym), postanowiłem nieco przedłużyć pierwotną wycieczkę.
Chyba wszystkim znanym, świetnym przejazdem grzbietowym, pojechałem na Malinowską Skałę. Później już „z biegu” Zielony Kopiec i Gawlasi. Bardzo lubię ten fragment zielonego szlaku, biegnący przez te wzniesienia, ponieważ daje możliwość poćwiczenia techniki – zarówno w górę jak i w dół. Większość tego odcinka da się wjechać i zjechać – a to jest bonus, który zawsze sprawia mi radość :).
Ostatni trudniejszy podjazd czeka mnie na Magurkę Wiślańską. W zasadzie wjechane, no – z małą podpórką. Ale po minionych opadach, szlaki są wyjątkowo sypkie i grząskie – koła mocno szukają trakcji (a mam porównanie, bo np. ten odcinek jechałem tydzień temu z Marcinem).
Z Magurki Wiślańskiej jadę na drugą Magurkę – Radziechowską. Na niej robię sobie nieco dłuższy postój, bo urok gór tuż przed zachodem jest doprawdy niesamowity! A wybrany przeze mnie szlak dodatkowo potęguje to wrażenie – naprawdę aż nie chce się zjeżdżać w doliny!
Z Magurki Radziechowskiej postanowiłem zjechać zielonym szlakiem. Dość dawno nim nie jechałem, więc chciałem go sobie przypomnieć. Niewiele się zmienił – wciąż góra jest bardziej wymagająca, miejscami nawet więcej niż bardzo ;). Ale da się zjechać. Niżej już lepiej, lecz wciąż uważnie trzeba jechać. Po minięciu Hali Ostre i wjechaniu w las ponownie zaczyna się trudniejszy, lecz nie jak na początku, fragment szlaku. Jest przygoda – beskidzkie mtb :).
Na Parkingu w Ostrem melduje się po niecałych trzech godzinach od wyruszenia. Pełen zachwytu, jaki doświadczyłem na górze, zdecydowanie lepiej zakończyłem dzień.
ps.
A Ola przygotowała przepyszny obiad – w sam raz by zregenerować organizm 🙂
Garść statystyk: | |
Długość: 29 km | |
Przewyższenie: 1070 m | |
Trudność: 3/5 | |
Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail
Witam
W jaki sposób liczysz przewyższenia? już dawno to zauważyłem, że wskazania innych programów takich jak locus map, mapy.cz pokazują większe wartości od podawanych przez ciebie. Nie obraz się , ale lekko niedoszacowujesz swych możliwości i tras jakie pokonujesz. Dla przykładu powiem, że ta trasa ma według mapy.cz 1500m przewyższenia a np wycieczkaz z znajomymi z ujsoł przez rysianke, sopotnie, hale miziowa, lipowska, rajcze to ponad 3500 m!!! gdzie ty podajesz 2100!!!
Pozdrawiam i chciałbym się wybrać na jakiś wypad po beskidzie żywieckim do 3000m przewyższenia;)