Przemierzając Beskidy, zarówno pieszo jak i rowerowo, zdarza się nam czasem zerknąć na pasma górskie, które znajdują się tuż za granicą. Czy to czeskie Beskidy Morawsko-Śląskie, czy słowacka Magura Orawska lub Kysucké Beskydy, mają kilka charakterystycznych szczytów, które wyróżniają się w krajobrazie. I właśnie te ostatnie góry, które bezpośrednio graniczą z naszym Beskidem Żywieckim, który obecnie zwie się Beskidem Żywiecko-Kysuckim, ostatnio przykuły moją uwagę. Głównie dzięki wyjątkowo urokliwym krajobrazom, jakie można zaobserwować jadąc słowacką autostradą, tuż po przekroczeniu granicy w Zwardoniu. Nie dość, że droga jest dość śmiało poprowadzona pośród beskidzkich zboczy, ponad wsiami w dolinach, to jadąc nią, niemal przez kilkanaście kilometrów można cieszyć oczy bardzo interesującymi widokami.

Postanowiłem więc odwiedzić to pasmo rowerem, chcąc z bliska przyjrzeć się poszczególnym szczytom czy polanom, które to nadają charakteru tym górom. Co prawda już niejednokrotnie odwiedzałem je czy to na skiturach bądź rowerze szosowym, ale na mtb znacznie rzadziej. Udało się do wycieczki zwerbować Krzyśka, dzięki czemu cała trasa znacznie przyjemniej upłynęła w jego towarzystwie.

Wycieczkę rozpocząłem w Zwardoniu / Lalikach, skąd przez przysiółek Węglarze dojechałem do niebieskiego szlaku, który za Sołowym Wierchem opuściłem, by dostać się na granicę, zdobywając Trojak i Kikulę

Na Kikuli od niedawna jest bardzo ciekawa „ławka” imponujących rozmiarów, w skali 3:1. Ostatnio robi się coraz popularniejsza, a dojść można do niej nietrudną drogą wprost z Przełęczy Przysłop (Myto) w Zwardoniu. Widokowo samo miejsce jest już warte zdobycia – przy dobrej pogodzie panoramy są imponujące, jak na tak niepozorny szczyt.

Dalej jadę grzbietową drogą – czerwonym szlakiem – do Skalitego, skąd wyjeżdżam na LieskováJavorské. Zmieniam kolor szlaku na żółty, i zjeżdżam nim do Oščadnicy. Większość trasy wiedzie po dość wygodnych leśnych drogach, którymi lokalni mieszkańcy dojeżdżają do swoich pól czy domków letniskowych. Oczywiście nie znaczy to, że jest jakoś przesadnie łatwo – jest idealnie przyjaźnie na rower mtb. Są też bardziej wymagające fragmenty, szczególnie początek zjazdu z szczytu Javorské, lecz wciąż w zasięgu rowerzystów, którzy dobrze radzą sobie na beskidzkich szlakach.

Generalnie cały dotychczasowy przejazd przepełniony jest nietuzinkowymi widokami i panoramami bliższych i dalszych okolic. Właśnie to było jednym z głównych powodów, dla których chciałem przejechać tamtejsze ścieżki i szlaki.

W Oščadnicy robimy szybkie zakupy, po których czeka nas największy podjazd na trasie – 10 kilometrów i 800 w pionie. Początek gładko wchodzi, ponieważ jedziemy asfaltową drogą pod kompleks wyciągów, skąd szutrówką zaczynamy coraz bardziej nabierać wysokości. Wybrane fragmenty podjazdu spokojnie oscylują przy wartości 20%. Na szczęście są też fragmenty, gdzie można nieco odpocząć. 

Przy Chatach na Rači robimy krótki rest, wiedząc, że przed nami już tylko 300 metrów w górę, po dobrze nam znanym szlaku (choćby z ubiegłego roku). Na pewno nie jest to lekki podjazd, lecz przy odrobinie samozaparcia i dobrej nodze – da się wjechać ;).

Na Wielkiej Raczy uzupełniamy tylko wodę, krótka konsumpcja i zaczynamy jeden z najlepszych zjazdów w okolicy – czerwonym szlakiem w kierunku Zwardonia. Świetny odcinek, który zawsze jest wart, by nim się przejechać. Dość szybko udaje nam się pokonać ten odcinek, i dopiero podjazd na Kikulę nieco nas zwolnił.

Na szczycie zmieniamy szlak na zielony, i nim to jedziemy już na przełęczy w Oščadnicy – Švancárovci. Początek szlaku w lesie to rewelacyjny singiel – czysta przyjemność ze zjazdu. Później zmienia się w leśną drogę, na początku nieco trudniejszą, bo rozmytą, ale później łagodnieje, nie będąc nadto uciążliwym.

Z przełęczy zjeżdżamy asfaltem w dolinę, by po kilkuset metrach ponownie zacząć zdobywać wysokość, kierując się na nieoznakowany żadnym szlakiem grzbiet Fírkova Kýčera – Kýčera. Obieramy jedyną właściwie słuszną drogę wjazdową, która mogła okazać się jakąś starą, dawno nie używaną drogą leśną. Szczęście jednak do nas się uśmiechnęło. Co prawda pierwsze kilkaset metrów to bardzo stromy podjazd, lecz po płytach. Za to później, gdy wyjechaliśmy na polany, polna ścieżka/dróżka stała się znacznie wygodniejsza do jazdy. Gdy ponownie wjechaliśmy w las, szczęście ponownie nas spotkało, ponieważ trafiliśmy na czynne źródełka (przy jakimś miejscu spotkań modlitewnych – nie oznaczone na mapie). W międzyczasie z łąkowej ścieżki, trasa zmieniła się na dość wygodną leśną drogą, przyjemnie wznoszącą się ku grzbietowi. Po jego osiągnięciu, podjechaliśmy jeszcze na szczyt  Fírkova Kýčera, skąd rozpościerają się bardzo ciekawe krajobrazy, zaś sam szczyt jest doskonale widoczny właśnie z wcześniej wspomnianej autostrady.

Teraz pozostał nam już tylko przejazd mniej więcej grzbietem w kierunku granicy z Polską.  Początek zapowiadał się przyzwoicie, lecz na 1,5 kilometra przed dojazdem do polskiego szlaku, nasza trasa jakby nie miała odzwierciedlenia w terenie, względem tego co wyznaczyłem na mapie. Cóż – trzeba było na szybko improwizować. Tym samym zaliczyliśmy jeszcze solidny wypych (na szczęście nie długi) na Oselné. Ze szczytu już mniej więcej grzbietem udało się dotrzeć do wcześniej obranego celu, skąd już dość wygodnie od zachodu objechaliśmy Skalankę, i dotarliśmy na Serafinov grúň. Stąd grzbietem w kierunku Rachowca dojechaliśmy do czerwonego szlaku i wybornym singlem zjechaliśmy do Zwardonia. Czekało nas jeszcze kilka kilometrów do miejsca rozpoczęcia wycieczki, lecz była to już czysta formalność.

Tym samym zakończyliśmy objazd wysoce interesującego rejonu gór, o którym zapewne wielu z Was w ogóle nie słyszało, a pewnie wielu widziało gdzieś z polskich Beskidów. Myślę, że trasa którą przejechaliśmy jest esencją estetyczno-rowerową tego pasma, więc śmiało polecam skorzystanie z niej, choćby we fragmentach. Podzielić ją można na krótsze odcinki, lecz poza oczywistą atrakcyjnością Wielkiej Raczy, to właśnie najciekawsze widoki, szlaki czy klimat, oferują właśnie te niższe fragmenty Kysuckich Beskydów.

 

Garść statystyk:
Długość: 60 km
Przewyższenie: 2300 m
Trudność: 3/5

Postaw kawę BeskidTrail!Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *