Jesień w Tatrach Zachodnich jest bez wątpienia zjawiskową porą roku, gdy mozaika kolorów urzeka w wyjątkowy sposób. Oczywiście by móc tego doświadczyć, najlepiej wybrać się w wyższe partie tych gór, mając do dyspozycji pogodny dzień. Oczywiście mgliste czy pochmurne wycieczki też mają swój urok, lecz raczej nie o to w tych chodzi ;).
Dzisiejszą wycieczkę, w „formie duathlonu” wymyśliła Ola. I w sumie całkiem sprytnie to wyszło, ponieważ pierwszą (i ostatnią) część wycieczki pokonaliśmy rowerem, co szczególnie wieczorem było bardzo dobrym rozwiązaniem :). Udało się w ten sposób uniknąć ponad 15 kilometrów tupania w górę i w dół Doliną Chochołowską. A rowerem był to niemal nieodczuwalny wysiłek :).
Główna część wycieczki – piesza – to klasyczna pętla nad Doliną Chochołowską. By całość uatrakcyjnić, zmieniliśmy typowy kierunek przejścia, rozpoczynając od wejścia przez Dolinę Jarząbczą na Trzydniowiański Wierch. Ten wariant jest wg nas bardziej atrakcyjny wizualnie i zdjęciowo :).
Dalsze przejście, to już typowa „graniówka” prowadząca wzdłuż granicy Polski i Słowacji, gdzie kolejno zdobywamy Kończysty i Jarząbczy Wierch. Po tym drugim czeka nas kawał solidnego, stromego zejścia, by wejść wcale niełatwym, ale bardzo interesującym szlakiem, na ostatni dwutysięcznik na trasie – Wołowiec.
Dzięki obranemu kierunkowi przejścia, w dalszej części trasy spotkaliśmy dosłownie kilka osób, a na Wołowcu czy Rakoniu, byliśmy sami, ciesząc się pięknem chylącego się ku zachodowi słońca oraz ciszą na szlaku. Z tego ostatniego można było od razu zejść do Doliny Chochołowskiej, lecz chłód wiejący z jej dna, skutecznie nam ten pomysł wybił z głów.
Kontynuowaliśmy więc wycieczkę zgodnie z pierwotnym planem, czyli zahaczając jeszcze o Grzesia. Stąd czekało nas już tylko zejście. A jako że była szansa, że unikniemy zjazdu po zmroku, to nieco przyspieszyliśmy kroku. Dzięki temu udało się jeszcze zatrzymać na kawę w schronisku i dosłownie w ostatnich minutach względnej widoczności (tak, mieliśmy w razie konieczności czołówki), dotarliśmy do auta.
Polecamy połączenie pieszo-rowerowe tej wycieczki, ponieważ poza oczywistą atrakcją samą w sobie, jaką może być (legalny) wjazd to Tatrzańskiego Parku Narodowego, to znacznie skraca czas oraz zmęczenie pokonania całej trasy.
Jeśli chcesz jeszcze kilka propozycji/inspiracji na jesienne wycieczki w Tatry Zachodnie – proszę bardzo:
– Czerwone Wierchy
– Tatrzańska Bystra
– Rakoń i Wołowiec z Doliny Rohackiej
|
|
Długość: 19 km (+ 15 km Dolina Chochołowska) | |
Przewyższenie: 1600 m (+ 250 m Dolina Chochołowska) | |
Trudność: 4/5 | |
Podobał Ci się ten artykuł? Jeśli chcesz, by w przyszłości tak samo przyjemnie się je pisało, możesz postawić mi kawę :) » https://buycoffee.to/beskidtrail